Marian Maksymiuk |
Wysłany: Wto 18:43, 08 Sty 2008 Temat postu: Wspomnienia... |
|
Witajcie!
Na stronę „ Hruszniew , w meandrach Bugu „ trafiłem w czasie poszukiwań genealogicznych dotyczących historii mojej rodziny, którymi zajmuję się od kilku lat. Jednym z elementów moich badań, był wyjazd do miejsc gdzie mieszkali i żyli moi przodkowie. Wcześniej zapoznałem się z dostępnymi księgami metrykalnymi z tych okolic w archiwach w Siedlcach i Lublinie.
Nie będę rozpisywał się o historii mojej rodziny, zajęło by to zbyt wiele miejsca . Może tylko to że mój dziadek Franciszek Maksymiuk urodził się w Hruszniewie w roku 1894 a w roku 1920 wyjechał z rodziną swojej żony na wschód , za Brześć , gdzie na zakupionych ziemiach założyli wioskę Kolonię Kruhel. W Hruszniewie pozostały jego siostry : Michalina, która wyszła za mąż za Józefa Kowaluka oraz Marianna, za Józefa Sterniczuka w Kolonii Ostromęczyn.
Przed wyjazdem gruntownie, poprzez internet zapoznałem się z historią, geografią , kulturą Waszego regionu. Zarezerwowałem sobie pobyt w gospodarstwie agro-turystycznym w Kolonii Ostromęczyn ( nie chciałem obciążać sobą daleką rodzinę u której nigdy nie byłem a mój ojciec ostatni raz był tam w 1947 roku ).
We wrześniu 2007 roku wsiadłem w pociąg ( mieszkam w Pruszczu Gdańskim ) i po kilku przesiadkach wylądowałem na dworcu w Platerowie, gdzie czekał na mnie pan Waldemar Bielak, właściciel gospodarstwa ekoturystycznego „ U Waldka” w Koloni Ostromęczyn. Stamtąd, na rowerze , przez kilka dni robiłem wypady do interesujących mnie miejsc.
Byłem w Platerowie, w Puczycach , gdzie szukałem u mieszkających tam Maksymiuków informacji o moich przodkach z Hruszniewa , gruntownie obejrzałem cmentarze w Górkach, Chłopkowie i zniszczony, unicki w Chotyczach. W Hruszniewie zwiedziłem popadający w ruinę zespół pałacowo-dworski, poznałem nie widzianą nigdy rodzinę . W Kolonii Ostromęczyn odnalazłem kuzynkę mojego ojca .
Trafiłem na piękną pogodę, w powiązaniu z walorami krajobrazowymi, pewną dozą tajemniczości wynikającą z moich poszukiwań, spędziłem tutaj kilka naprawdę fajnych dni.
Ale nie to było najlepsze, okazało się że to co mogło mi się najlepszego przytrafić – to byli ludzie, których spotkałem na swojej drodze.
Uprawiam turystykę górską, rowerową i pieszą . Tłukłem się trochę po Europie i Polsce. Mieszkałem w różnych warunkach i miejscach, ale rzadko miałem okazję przebywać u obcych ludzi i spotkać się z rodzinną , swojską atmosferą. A to znalazłam u państwa Lucyny i Waldemara Bielaków z Kolonii Ostromęczyn. Wspaniali , życzliwi . ( to nie jest kryptoreklama ).
Bardzo jestem wdzięczny proboszczowi parafii w Górkach, Księdzu Zbigniewowi Szczepańczukowi, za pomoc w moich poszukiwaniach. Udostępnił mi wgląd do archiwów kościelnych, pomagał przy przeglądaniu ksiąg metrykalnych , zachęcał do wytrwałości w poszukiwaniach. Jego wiedza historyczna o Waszym regionie jest ogromna i dobrze się stało że mogłem jej trochę uszczknąć.
Na drugi dzień po przyjeździe, wybrałem się do Hruszniewa. O drogę do dworu postanowiłem zapytać starszego pana spacerującego przy drodze. Zainteresował się moją osobą. Opowiedziałem o sobie i celu mojego pobytu . Bardzo go to zainteresowało. Okazało się że jest „kopalnią” wiedzy o Hruszniewie. Zaprosił mnie do siebie, na wieczór. Był to Pan Kazimierz Szoplewski. I znowu trafiłem na wspaniałych , życzliwych ludzi. Państwo Szoplewscy, przyjęli mnie bardzo serdecznie . Dowiedziałem się od nich dużo o historii Hruszniewa , dworu i hrabiów Broel-Plater. Uwieńczeniem mojej wizyty jest kilka starych przedwojennych fotografii.
Wszędzie , czy to u odnalezionej rodziny czy u obcych, często przypadkowych ludzi , spotykałem się z zainteresowaniem, życzliwością , pomocą i serdeczną gościnnością.
Mam nadzieję że uda mi się w tym roku przyjechać ponownie i zrealizować wszystkie zaproszenia, od ludzi których spotkałem w trakcie mojego pobytu.
Nie wszystko było takie idylliczne. Zajechałem raz do sklepu w Hruszniewie ( ten obok dworskiego jeziorka) i spotkałem się z tym co niestety w całym naszym kraju jest kultywowane. Tłum hruszniewskiej „ ELYTY „ hołdującej Bachusowi, tak skutecznie że miałem trudności z dostaniem się
do lady.
Pisząc swoje wspomnienia z pobytu w Hruszniewie starałem się aby były one obiektywne. W Waszych uwagach było dużo sceptycyzmu i krytycyzmu. Wy to środowisko znacie lepiej, ja byłem tam zaledwie parę dni. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Kończąc, pozdrawiam serdecznie wszystkich mieszkańców Waszego regionu.
Max |
|